Kiedyś ktoś mi opowiadał o tym, jak buduje się dom. Najpierw długo długo kopie się dziurę w ziemi. Zajmuje to wiele czasu i wysiłku. Ma się wrażenie, że pracuje się na darmo, gdyż mimo zużytej siły, domu jak nie było tak nie ma, jest tylko jeden wielki wykop. Ale to właśnie od głębokości tego wykopu i prawidłowości jego wykonania zależą losy przyszłego budynku. A potem zalewa się tą dziurę betonem, kamieniami i innymi materiałami i tak powstaje fundament. Fundament jest najważniejszą częścią budowli, na nim wszystko się opiera, niestety najczęściej nikt nie przystaje na drodze i nie podziwia dziury, którą robotnicy wykopali pod niego. Tworzony w ukryciu, z dala od ludzkiego poklasku. To, co my ludzie podziwiamy, to domy. Nie fundamenty.
A Ty porównałeś ludzi, którzy Cię słuchają i wykonują Twoje słowo do domu zbudowanego na skale. A więc do domu, który ma mocny fundament. Ciekawe, że użyłeś właśnie takiego obrazu. Jakby słuchanie Ciebie i wykonywanie Twojej woli nie było wcale łatwe i przyjemne, lecz wiązało się z ciężką pracą. Jakby posłuszeństwo Tobie było najważniejszą rzeczą, jednak często niewidzialną dla ludzkich oczu, ukrytą przed światem.
Jakby każda rzecz uczyniona ze względu na Ciebie była kamieniem rzuconym pod fundament.
Czasem im głębszy wykop tym ziemia jest twardsza. Zupełnie jak z glebą mego serca. Wspominam pierwsze pchnięcia łopatą, pierwsze akty posłuszeństwa. Wtedy podążanie za Tobą nie wiązało się aż z takim kosztem. Serce z łatwością poddawało się Tobie. Jednak w miarę upływu czasu, łopata zaczęła napotykać na coraz twardszą ziemię, miejsca w moim sercu, które wcale nie tak łatwo poddają się Tobie. Miejsca, na które trzeba wiele cierpliwości i pracy, by zobaczyć rezultaty. Teraz ode mnie zależy czy nie zniechęcę się i zaufam raz jeszcze Twojemu słowu. Słowu, które wykonało we mnie tak wiele pracy i które ma moc zmiękczyć tą twardą ziemię.
Widziałam domy, których budowa ustała po jakimś czasie. Słyszałam o takich budynkach, które zbyt szybko wyrosły spod ziemi i wkrótce „osiadły”, gdyż ktoś postanowił ominąć najważniejszą część procesu budowania i wykopał zbyt płytki fundament. Myślę dziś o tych domach, o tych wszystkich służbach i ludziach, którzy nie zainwestowali wystarczającą ilość czasu by wykopać głęboki fundament. Myślę też o tych, którzy rozpoczęli z zapałem, lecz brak rezultatów zniechęcił ich do dalszej pracy. Dali się okłamać, że skoro nie widać efektu tego, co robią, to najwyraźniej powinni zająć się czymś innym. Poszukać innej metody, innej drogi, takiej, która rodziłaby owoc natychmiast. Bo świat spragniony jest natychmiastowych rezultatów.
Myślę i myśli moje Ty zamieniasz w wołanie za tymi wszystkimi, którzy utknęli budując fundament. Którzy „osiedli”. Którzy zaczęli się zastanawiać czy warto kopać dalej, skoro ziemia jest tak twarda, skoro jest tak trudno. Nie daj nam stanąć, Ojcze. Nie daj nam przyjąć to kłamstwo, że są rzeczy ważniejsze niż budowanie fundamentu. Daj nam zobaczyć jak ważne jest, by fundamenty były głębokie, bo domy, które na nich pragniesz zbudować będą reprezentować wspaniałą, Bożą jakość. Pomóż nam zgodzić się na ciężką pracę w ukryciu, której nikt nigdy nie zobaczy. Pracę, którą tylko Ty docenisz i nagrodzisz.
Pomóż nam wykopać piękne, głębokie fundamenty.
niedziela, 18 maja 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
zastanawiam się jaki jest mój fundament. ale pewnie jakiś jest skoro jeszcze stoję.
Prześlij komentarz