niedziela, 14 października 2012

Czym zadziwisz świat?

Czym zrobisz na nim wrażenie?


Słowami?

Hojnością?

Owocem pracy swoich rąk?

Mądrością lub doświadczeniem?

Objawieniem?

Cudami?

Wiarą, która góry przenosi?

Nadzieją, która wyczekuje?


Tak. Pewnie tak. Niektórych.


Ale miłością, która ciągle jest

i nie ustaje

wybacza bez szemrania

kocha ciągle tak samo

a nie bardziej gdy zrobisz coś dla niej

i nie mniej gdy nie spełnisz jej oczekiwań

taką miłością zwyciężysz ten świat.





sobota, 4 sierpnia 2012

W Twierdzy

Ten post będzie nietypowy. Ale moje posty chyba często są takie:) W każdym razie wydarzyło się coś w naszym życiu. Pan Bóg nawiedził nas. Nie w jakiś spektakularny sposób, ale tak zwyczajnie. Zwyczajnie, niezwyczajnie. Przyszedł. Pokazał nam co mamy robić przez najbliższe parę lat. Nie robiliśmy tego do tej pory. Otworzył przed nami drzwi, których nikt nie zamknie. Czyniąc każdy mały krok w kierunku przez Niego wytyczonym czuję Jego obecność. Czuję Jego przychylność. Widzę Jego uśmiech. Jestem rozradowana w Nim. Ale. Ale jest ktoś, komu bardzo się nie podoba to, że penetrujemy ciemność niosąc światło. Nie będę się rozpisywać o jego usilnych staraniach zatrzymania nas, bo nie chcę gloryfikować jego paskudnych dzieł. Mówiąc krótko: mamy Wielkiego Tatusia za sobą ale mamy też duży sprzeciw. Niedawno pewna Boża niewiasta przekazała mi obraz, w którym widziała mnie jak wchodzę do TWIERDZY, a twierdzą jest mój Pan i chronię się w Nim. Jestem bezpieczna, bo jestem w Nim. Wierzę, że dzieła mojego Tatusia są doskonałe i On nigdy nie pcha nas tam, gdzie nie ma dla nas ochrony. Jesteśmy bezpieczni w Nim. Ale będąc w tej Twierdzy owa niewiasta widziała, że nie tylko tam jestem i chronię się, ale także biorę róg i dmę w ten róg i zwołuję innych. Myślałam o tym, co ten obraz dla mnie oznacza. Wiem, że Bóg chce zaprosić nas do miejsca schronienia, które jest tylko w Nim. I to jest zupełnie nowy wymiar Jego opieki, Jego ochrony i Jego zaopatrzenia. Ale wiem także, że w słowie, które Bóg skierował do nas jakiś czas temu, ostrzegł nas, że nasz czas potrzebuje być podzielony na czas pracy dla królestwa i czas walki. Mamy stać jak Nehemiasz w jednej ręce trzymając narzędzia do pracy, a w drugiej miecz. Traktuję Jego słowo na poważnie i żyję zgodnie z nim, stosownie do łaski mi danej. Ale wiem, że potrzebuje też innych. By stali razem z nami i walczyli o nas i Jego Królestwo. Jeśli Duch Święty poruszy twoje serce i będziesz chciał modlić się za nas, to daj znać. Obiecuję wysłać więcej szczegółów na meila.
niana@poczta.onet.pl to mój meil. Pozdrawiam was wszyscy święci. Łaska i pokój niech będą w waszym życiu codziennie obecne.

piątek, 18 maja 2012

Sama, nie sama



Cierpliwie czekając,
ufam.
Sama, nie sama,
bo z Nim.

Gdy innym zbyt daleko,
gdy jest im nie po drodze,
ścinam oczekiwania,
puszczam je.

Na nowo definiuję
słowa dla mnie ważne.
Powracam
tam, skąd przyszłam.

Z głową podniesioną do góry,
z oczami wpatrzonymi w chmury,
już nie odliczam,
nie ważę.

Gdy wszystko ulatuje
widzę kielich,
który Ci podano,
a Ty nie zawahałeś się.

W Tobie moja siła,
w Tobie moja moc.

Wydaje mi się,  że niektóre okoliczności życia Pan Bóg dopuszcza po to, byśmy się znaleźli w totalnej zależności od innych. Czasem to chodzi o nas. Czasem o innych. A kiedy indziej i o nas i o innych. O to, byśmy z pokorą czekali na pomoc. O to, byśmy byli wdzięczni za najmniejszy jej wyraz. O to, byśmy nie zapominali kto jest naszą największą pomocą. O to, byśmy ufali, nawet gdy pozostajemy totalnie sami. Sami z bólem, sami ze swoją niemocą, sami ze sobą. Sami, nie sami. Bo z Nim. O to, byśmy swoje życie oddali bez wahania za innych, tak jak On uczynił to.









niedziela, 1 stycznia 2012

Tatuś mówi, że jestem wyjątkowa

Zacznę ten wpis od słów, które rozpoczynają płytę Kari Amirian. Słowa, z którymi identyfikuję się bardzo i zdaję sobie sprawę, tak jak Kari, że nie tylko ja, nie tylko ona, ale wielu z nas. "Tatuś mówi, że jestem wyjątkowa". To jest prawda. Czuję się jak Jego królewska córka, o której On ciągle myśli i uwielbia sprawiać mi przyjemności. Kari też wie, że jest wyjątkowa. Pozwala, by przez nią płynęły dźwięki i słowa z nieba, które dotykając ziemi przemieniają rzeczywistość dookoła. Niewiem do jakiego stopnia ona i jej mąż zdają sobie sprawę z harmonii i pokoju, które uwalniają tworząc zgrany zespół - pisząc i komponując razem. Niewiem na ile są świadomi jak bardzo ziemia raduje się ich twórczością. Ja to wiem. Słuchałam dziś ich płyty i płakałam. Płakałam dziękując Tatusiowi w górze. Wiem, że ta płyta jest wspaniałym darem dla samej Kari i jej męża, a także miliona innych osób, które będą jej słuchać, jednak słuchając jej nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to jest przede wszystkim prezent dla mnie. Może moje serce jest podobnie wrażliwe, może to zbieg okoliczności, może coś innego. Ale każdy utwór rozdzierał moje serce na kawałki, wyjmował cząstki mojej duszy na wierzch, ubierając w słowa najbardziej skryte wrażenia i przeżycia ostatniego półrocza. Było ono dla mnie i mojego męża a także myśle, dla wielu członków naszej rodziny dość trudne. Chciałabym napisać, że już nie jest trudno, że cały trud jest za nami, ale tak nie jest. Jednak ten trud i te zmagania są najbardziej błogosłąwionymi dla nas przeżyciami i choć wielu z nich chciałabym uniknąć po ludzku, to w duchu za żadne skarby nie zamieniłabym ich na nic innego. Ostatnie pół roku spędziliśmy z mężem i naszym synkiem tułając się po domach, najróżniejszych, tam gdzie nas przyjęto, tam gdzie było to możliwe i wykonalne ze względu na moje nogi, które zostały zoperowane naraz we wrześniu, wynikiem czego jeździłam na wózku przez osiem tygodni, a potem zaczęłam chodzić o kulach. Nie mogliśmy mieszkać u siebie w domu, gdyż nasz domek znajduje się na czwartym piętrze w bloku, który nie posiada windy. Od pół roku jeździmy na rehabilitacje, która jest bolesna i męcząca dla całej naszej rodziny. Nie jest łatwo, ale Pan Bóg nie obiecał nam, że będzie łatwo, ale że będzie z nami przez cały ten czas i tak jest. On jest z nami. Jeszcze nie chodzę bez bólu, ale widziałam po drodze jak Jego ręce prowdziły nas i leczyły- moje bóle kręgosłupa, moje uszkodzone w czasie operacji nerwy, moje nadwyrężone i przeciążone barki i ręce, więc ufam Mu, że przyjdzie dzień kiedy bez bólu będę nie tylko chodzić, ale też biec. Z wieloma rzeczami, z którymi przyszło się nam zmierzyć w 2011r. nie wiedzieliśmy co zrobić, byliśmy bezradni, ale nie osamotnieni, bo prowadzeni przez Tatusia. Słabi, a jednoczesnie silni Jego siłą. Pod koniec roku spotkały nas największe wyzwania. Moje całe ciało krzyczało, że nie dam rady tym razem, ale moje serce leżało w słabości przed Bogiem, który jest mocny i przyjmowało każdego dnia siłę na przeżycie 24 następnych godzin. To On nas niósł. Dziś wiem, że w Bogu są pokłady siły, której nie doświadczałam nigdy wcześniej. On ma moc przenieść nas przez wszystko. Przeniósł nas i nadal niesie. A dziś słyszę dzwięki i słowa prosto z nieba - uwolnione specjalnie dla mnie. Bo Tatuś mówi, że jestem wyjątkowa. Dziękuję Tatusiu. Dziękuję Kari Amirian za trud jaki zgodziła się wziąc na siebie tworząc tą płytę. Tatuś wie, że jesteś wyjątkowa :)


Ps. Gdyby ktoś chciał posłuchać Kari Amirian to znajdzie jej wybrane utwory tutaj: