piątek, 8 kwietnia 2011

Sto procent przychylności

Zdarzyła mi się niezwykła rzecz. Półtora roku temu dwie bliskie mi osoby, na moje urodziny, dały mi szczególny prezent. Nigdy wcześniej od nikogo takiego prezentu nie dostałam. Szczególność tego prezentu polegała na tym, że prezent był w formie obietnicy. Obietnica znalazła się na pięknie przygotowanym do tego celu papierze. Widniał na nim obrazek, na którym niebieskie stworzonko trzymało w rękach sto złotych. Tyle mi obiecano. Niebieskie stworzonko nie mówiło nic na temat tego, kiedy zostanie wypełniona ta obietnica. Podziękowałam i włożyłam mój prezent do książki. Przez pierwszy miesiąc, może dwa, co jakiś czas próbowałam zgadnąć kiedy przyjdą pieniążki. Nie kocham pieniędzy, i nie sama myśl o dostaniu ich tak bardzo mnie ekscytowała, co fakt wypełnienia się czegoś, o czym wiedziałam że nadejdzie, tylko nie wiedziałam kiedy. Życie toczyło się dalej a wraz z nim sprawy codzienne i modlitwy do Pana o to by zatroszczył się o wszystko, co nam potrzebne. Bóg się troszczył, jednak bywało że zastanawiałam się jakim sposobem tym razem zaopatrzy nas Tatuś i kilka razy przychodziło mi na myśl, że może teraz przyjdą pieniążki, które mi obiecano. Pan Bóg troszczył się na wiele sposobów, nigdy jednak tak, jak się spodziewałam. Mijały miesiące, aż pewnego dnia otowrzyłam książkę i ku mojemu zdziwieniu wypadła z niej obietnica na papierze. Zdałam sobie sprawę z tego, że minął rok od momentu otrzymania jej i przyszło mi na myśl, że prawdopodobnie już nigdy nie stanie się rzeczywistością. Szybko wytłumaczyłam sobie dlaczego tak się stało, przyjmując wersję najprostszą czyli taką, że najwyraźniej nie do końca zrozumiałam przesłanie tego prezentu, który może był żartem lub został już dawno zrealizowany w inny sposób. Minęło półtora roku i nagle, w chwili gdy w ogóle tego nie oczekiwałam i nie wypatrywałam, ta sama osoba, która ofiarowała mi niegdyś obietnicę stu złotych, wręczyła mi owe pieniążki, mówiąc, że nie zapomniała. Siedzę sobie w domku i myślę, że to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Nie same pieniążki, ale to, że dostałam obietnicę a potem dostałam półtora roku czekania a potem wypełnienie się i te słowa, które zapadły gdzieś głęboko we mnie: "nie zapomniałam". Myślę, że Tatuś dziś mówi do mnie, a może także do ciebie, że On nie zapomniał. On pamięta każdą obietnicę, choćby njamniejszą, i każdą z nich wypełni. Jego pamięć jest doskonała. Czasem czekamy na Niego długo, ale On zawsze przychodzi w najlepszym czasie. Nigdy się nie spóźnia. Swoje słowo wypełnia w stu procentach. Bo jest wierny. Nasz Tatuś pamięta.