Stała wpatrzona w etykiety taśm klejących. Słyszała dookoła tysiące rozmów. Ludzie w potrzebie i bez potrzeby, kupujący za gotówkę i na kredyt. Stąpający powoli i biorący udział w wyścigu po promocje. Bohaterowie dramatów i sympatycy telenoweli. Odwróciła się, by odejść od regału. Znieruchomiała. Chciała coś powiedzieć, lecz przerwał jej pytaniem. Czy wie gdzie można znaleźć dział z oświetleniem. W prawej ręce, która trzęsła się trzymał przepaloną żarówkę. W lewej ściskał laskę i podpierał się na niej. Wątpiła czy przez okulary, które miał na nosie widział ją i półki dookoła. Musiał mieć więcej lat niż jej pradziadek. Opisała drogę i patrzyła za nim jak się oddala i znika za regałem. Poszła w kierunku działu z kwiatami. Dotykała płatki tulipanów. I wtedy go usłyszała.
Zza regałów wydobywał się słaby, zduszony odległością głos. Szeleściły gazety przeglądane przez panów i panie, huczały głośniki prosząc o uwagę, krzyczały dzieci ciągnące czyjeś rękawy, mamrotały myśli niemych przechodniów. A ona słyszała ciche „halo” powtarzane bez przerwy w innym dziale. Zajrzała przez szparę w ściance i zdumiała się. Stał po środku działu z naczyniami kuchennymi. Trzymał przepaloną żarówkę lekko w górze, laską podpierał się jak wcześniej. I mówił cały czas „halo” do tych, co śpiesząc się do nikąd go mijali. Podeszła i wsunęła rękę pod jego ramię. „Czy myśli pani, że uda się pani ją znaleźć? Poszukamy – odpowiedziała z trudem łapiąc oddech.
niedziela, 27 kwietnia 2008
środa, 16 kwietnia 2008
Małe rzeczy
Mój synek ma zabawkę z Izraela, którą bardzo lubi się bawić. Przezroczysta tuba, składająca się z wielu szkiełek iluminujących światło, a w środku setka małych różnokolorowych kuleczek, które spadają to na jedną, to na drugą stronę. Taka prosta, a cieszy.
Patrzę na te różnokolorowe kulki, podobne wielkością do ziaren gorczycy. I zaczynam myśleć o niej. O tym, że jej ziarna są tak małe, a wyrastają z nich ogromne drzewa. Coś, co jest ledwie dostrzegalne daje początek czemuś większemu, co wszyscy widzą i podziwiają. Małe, niepozorne ziarno godzi się być zagrzebane w ziemię, ukryte przed światem, do czasu aż przyjdzie odpowiednia pora i zacznie kiełkować. Następnie ukaże swe pędy. A potem urośnie i stanie się wielkim drzewem.
Mogłeś stworzyć to inaczej. Ale nie chciałeś. Pragnąłeś, bym patrząc na małe ziarno wiedziała, że przeznaczyłeś je do bycia wielkim. Wiedziałeś, że kiedy będę o nim rozmyślać przyjdą mi na myśl wszystkie małe rzeczy, których ja nie doceniam, a które mają dla Ciebie tak wielkie znaczenie. Wszystkie niepozorne czyny, słowa, gesty. Dostrzegalne tylko dla Twoich oczu decyzje serca. Ukryte akty posłuszeństwa. Ty nie gardzisz nimi. Nie gardzisz małymi początkami. To dlatego postanowiłeś, że małe rzeczy będą dawać początek wielkim.
Patrzę na te różnokolorowe kulki, podobne wielkością do ziaren gorczycy. I zaczynam myśleć o niej. O tym, że jej ziarna są tak małe, a wyrastają z nich ogromne drzewa. Coś, co jest ledwie dostrzegalne daje początek czemuś większemu, co wszyscy widzą i podziwiają. Małe, niepozorne ziarno godzi się być zagrzebane w ziemię, ukryte przed światem, do czasu aż przyjdzie odpowiednia pora i zacznie kiełkować. Następnie ukaże swe pędy. A potem urośnie i stanie się wielkim drzewem.
Mogłeś stworzyć to inaczej. Ale nie chciałeś. Pragnąłeś, bym patrząc na małe ziarno wiedziała, że przeznaczyłeś je do bycia wielkim. Wiedziałeś, że kiedy będę o nim rozmyślać przyjdą mi na myśl wszystkie małe rzeczy, których ja nie doceniam, a które mają dla Ciebie tak wielkie znaczenie. Wszystkie niepozorne czyny, słowa, gesty. Dostrzegalne tylko dla Twoich oczu decyzje serca. Ukryte akty posłuszeństwa. Ty nie gardzisz nimi. Nie gardzisz małymi początkami. To dlatego postanowiłeś, że małe rzeczy będą dawać początek wielkim.
piątek, 11 kwietnia 2008
Zatrzymaj się
Takich spotkań nikt się nie spodziewa.
Omija się je, bo zjadają czas, który ucieka.
Cisną się do ludzi niczym ptaki do okruchów chleba, lecz mało kto je dostrzega.
Są jak kwiaty zwiastujące wiosnę. Rosną. Kwitną. Krzyczą wdziękiem. A świat nie chce ich piękna.
Są jak prześwit we mgle, który nagle pojawił się na niebie. Pokazał szczyty gór i zniknął ponownie.
...
To nie prawda, że się bała. Tylko minę taką miała, bo nigdy dotąd nie widziała tylu twarzy naraz. Twarzy, których nie znała.
Starszy pan trzymał ją na kolanach, kurczowo przyciskając jej ramionka do siebie. Prędzej on się bał, ona się nie bała.
- A jaka jest następna stacja?
- Słuchaj, to będziesz wiedziała.
''Następna stacja Imielin'' - rozległo się z głośników.
Dziewczynka spojrzała na tłum pasażerów, podniosła wyżej główkę na znak, że będzie przemawiać i powiedziała:
- Następna stacja Mięlin.
Starszy pan uśmiechnął się w odpowiedzi. Starsza pani siedząca naprzeciwko zachichotała. Pociąg nabrał rozpędu i pomknął do następnej stacji.
- A dokąd jedziesz dziewczynko?
- Do nikąd - odpowiedziała z dumą, a starszy pan odchylił głowę do tyłu starając się nie patrzeć w oczy starszej pani, która zadała pytanie.
- Niech pan się nie martwi, dzieci zazwyczaj nie pamiętają takich szczegółów - dodała starając się mu pomóc zwalczyć zakłopotanie.
Nie odpowiedział nic. Uśmiechnął się ponownie, tyle że mniej pewnie. Przycisnął małą jeszcze bardziej. Jej chusteczka w kolorze nieba zawiązana na głowie przesunęła się i spadła na czoło. Wyjęła rączki z dżinsowych kieszonek swojej kurtki i zdjęła ją z głowy.
- To co jedziesz do Kabat? - wróciła do tematu patrząc małej w oczy.
Tym razem dziewczynka nic nie odpowiedziała. Pokręciła karcąco głową i szepnęła starszemu panu do ucha: ''Powtórzę jeszcze raz".
- Do nikąd - powiedziała i obudziła psa, który spał przy nodze swego pana. Spojrzał się, podniósł łeb i szczeknął w obronie.
Dziewczynka schowała się w ramionach dziadka. Pociąg zwolnił swój bieg a po chwili się zatrzymał. Starszy pan wstał trzymając małą na rękach i opuścił wagonik metra jadącego w stronę Kabat. Rozejrzał się na stacji, poczekał minutę i wsiadł do wagonika pociągu jadącego w przeciwną stronę.
- Dziadku, czemu ta pani się pytała?
- Bo nie rozumiała.
- Dlaczego nie rozumiała?
- Bo ludzie czasem nie rozumieją przyjemności.
- A co to jest przyjemność?
- Przyjemność jest wtedy gdy jeździsz kolejką metra w tą i z powrotem, żeby się ucieszyć. Dla niektórych to strata czasu.
- To my tracimy czas?
- W pewnym sensie.
- Cieszę się.
- Ja też.
Omija się je, bo zjadają czas, który ucieka.
Cisną się do ludzi niczym ptaki do okruchów chleba, lecz mało kto je dostrzega.
Są jak kwiaty zwiastujące wiosnę. Rosną. Kwitną. Krzyczą wdziękiem. A świat nie chce ich piękna.
Są jak prześwit we mgle, który nagle pojawił się na niebie. Pokazał szczyty gór i zniknął ponownie.
...
To nie prawda, że się bała. Tylko minę taką miała, bo nigdy dotąd nie widziała tylu twarzy naraz. Twarzy, których nie znała.
Starszy pan trzymał ją na kolanach, kurczowo przyciskając jej ramionka do siebie. Prędzej on się bał, ona się nie bała.
- A jaka jest następna stacja?
- Słuchaj, to będziesz wiedziała.
''Następna stacja Imielin'' - rozległo się z głośników.
Dziewczynka spojrzała na tłum pasażerów, podniosła wyżej główkę na znak, że będzie przemawiać i powiedziała:
- Następna stacja Mięlin.
Starszy pan uśmiechnął się w odpowiedzi. Starsza pani siedząca naprzeciwko zachichotała. Pociąg nabrał rozpędu i pomknął do następnej stacji.
- A dokąd jedziesz dziewczynko?
- Do nikąd - odpowiedziała z dumą, a starszy pan odchylił głowę do tyłu starając się nie patrzeć w oczy starszej pani, która zadała pytanie.
- Niech pan się nie martwi, dzieci zazwyczaj nie pamiętają takich szczegółów - dodała starając się mu pomóc zwalczyć zakłopotanie.
Nie odpowiedział nic. Uśmiechnął się ponownie, tyle że mniej pewnie. Przycisnął małą jeszcze bardziej. Jej chusteczka w kolorze nieba zawiązana na głowie przesunęła się i spadła na czoło. Wyjęła rączki z dżinsowych kieszonek swojej kurtki i zdjęła ją z głowy.
- To co jedziesz do Kabat? - wróciła do tematu patrząc małej w oczy.
Tym razem dziewczynka nic nie odpowiedziała. Pokręciła karcąco głową i szepnęła starszemu panu do ucha: ''Powtórzę jeszcze raz".
- Do nikąd - powiedziała i obudziła psa, który spał przy nodze swego pana. Spojrzał się, podniósł łeb i szczeknął w obronie.
Dziewczynka schowała się w ramionach dziadka. Pociąg zwolnił swój bieg a po chwili się zatrzymał. Starszy pan wstał trzymając małą na rękach i opuścił wagonik metra jadącego w stronę Kabat. Rozejrzał się na stacji, poczekał minutę i wsiadł do wagonika pociągu jadącego w przeciwną stronę.
- Dziadku, czemu ta pani się pytała?
- Bo nie rozumiała.
- Dlaczego nie rozumiała?
- Bo ludzie czasem nie rozumieją przyjemności.
- A co to jest przyjemność?
- Przyjemność jest wtedy gdy jeździsz kolejką metra w tą i z powrotem, żeby się ucieszyć. Dla niektórych to strata czasu.
- To my tracimy czas?
- W pewnym sensie.
- Cieszę się.
- Ja też.
środa, 9 kwietnia 2008
O dobroci
Jakie to szczęście, że twoja dobroć nie zależy od okoliczności. Bo gdyby zależała, to każda dobra rzecz w naszym życiu by ją potwierdzała, a każda zła by jej zaprzeczała. Mówilibyśmy, że Jesteś dobry tylko wtedy gdy okoliczności by nam sprzyjały. A kiedy indziej, gdy okoliczności zrobiłyby się ponure milczelibyśmy o Twojej dobroci.
Porusza mnie to bardzo, że nic nie może odebrać nam tego przekonania, że Jesteś dobry. Ani niespodziewana operacja, ani ból z nią związany, ani cierpienie wszelakie, ani przedwczesna śmierć ukochanego taty, ani czyjaś krzywa mina, ani stłuczka samochodowa, ani niezrozumienie przyjaciół, ani odrzucenie ludzkie, ani nadmiar pracy lub jej brak, ani żadne inne wydarzenie nie jest w stanie zmienić tego, że Bóg jest dobry.
Szkoda, że Twoją dobroć tak trudno nam zrozumieć. Bo postrzegamy ją oczyma dziecka, które pragnie czegoś najbardziej na świecie. A nie wie, że właśnie to, nie jest dla niego najlepsze. Wydaje się nam, że kiedy już to zdobędziemy, znajdziemy w sercu potwierdzenie dla tej prawdy, że Ty jesteś dobry. A co jeśli czegoś nie dostaniemy, albo dostaniemy to, czego byśmy w życiu nie chcieli.
Mądrym Jesteś Ojcem. Dajesz swoim dzieciom wszystko, czego potrzebują. Zezwalasz na to w ich życiu, co posłuży dla ich dobra. Nie mylisz się nigdy.
Widziałam film, w którym mały chłopiec leżąc w schronisku dla ubogich, nie mając własnego domu, nie mając pewności gdzie przyjdzie mu nocować jutro tulił się do swego taty i mówił mu: „jesteś dobry”. A ojcu płynęły łzy po policzkach. Pomyślałam, że tak właśnie czujesz Ty, kiedy my mówimy o Twojej dobroci nie wtedy gdy coś od Ciebie dostaniemy, ale gdy czegoś pozornie nam brak. Te chwile są jak diamenty w twojej pamięci. Przechowujesz je wszystkie w specjalnym skarbcu. Do czasu aż je wyjmiesz i pokażesz światu. Jak bardzo będziemy zdziwieni. Twoją dobrocią.
Porusza mnie to bardzo, że nic nie może odebrać nam tego przekonania, że Jesteś dobry. Ani niespodziewana operacja, ani ból z nią związany, ani cierpienie wszelakie, ani przedwczesna śmierć ukochanego taty, ani czyjaś krzywa mina, ani stłuczka samochodowa, ani niezrozumienie przyjaciół, ani odrzucenie ludzkie, ani nadmiar pracy lub jej brak, ani żadne inne wydarzenie nie jest w stanie zmienić tego, że Bóg jest dobry.
Szkoda, że Twoją dobroć tak trudno nam zrozumieć. Bo postrzegamy ją oczyma dziecka, które pragnie czegoś najbardziej na świecie. A nie wie, że właśnie to, nie jest dla niego najlepsze. Wydaje się nam, że kiedy już to zdobędziemy, znajdziemy w sercu potwierdzenie dla tej prawdy, że Ty jesteś dobry. A co jeśli czegoś nie dostaniemy, albo dostaniemy to, czego byśmy w życiu nie chcieli.
Mądrym Jesteś Ojcem. Dajesz swoim dzieciom wszystko, czego potrzebują. Zezwalasz na to w ich życiu, co posłuży dla ich dobra. Nie mylisz się nigdy.
Widziałam film, w którym mały chłopiec leżąc w schronisku dla ubogich, nie mając własnego domu, nie mając pewności gdzie przyjdzie mu nocować jutro tulił się do swego taty i mówił mu: „jesteś dobry”. A ojcu płynęły łzy po policzkach. Pomyślałam, że tak właśnie czujesz Ty, kiedy my mówimy o Twojej dobroci nie wtedy gdy coś od Ciebie dostaniemy, ale gdy czegoś pozornie nam brak. Te chwile są jak diamenty w twojej pamięci. Przechowujesz je wszystkie w specjalnym skarbcu. Do czasu aż je wyjmiesz i pokażesz światu. Jak bardzo będziemy zdziwieni. Twoją dobrocią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)