Sezony. Zmieniają się w moim życiu niczym pory roku. Jest wiosna – czas budzenia się życia, ogromnych zmian, nowych początków, nowych sił, nowych radości. Jest lato – czas dojrzewania, obfitych żniw, pomnażania, czas intensywnej pracy. Jest też jesień – czas obfitego deszczu, czas gromadzenia, przygotowań, czas spowolnienia. I w końcu zima – czas zatrzymania, oczekiwania, postoju, planowania.
Każdy z nich wyjątkowy. Każdy potrzebny. W każdym z nich masz dla mnie ukryte błogosławieństwa. Tylko ja nie zawsze je odkrywam. Nie zawsze je biorę. Śpieszę się do następnego sezonu. Przyszłość mnie pociąga. Nowe i nieznane mnie woła. Zapominam dokąd doprowadziłeś mnie. Zdaję się nie pamiętać drogi, którą przeszłam by dzisiaj być w tym miejscu, w którym jestem. Nie pamiętam już jak bardzo pragnęłam być tutaj. Widzę tylko to, co dalej. W zimie pragnę lata. W czasie zbiorów chcę zasiewać. Siejąc chcę odpoczywać, czekając pragnę pracować...
W świecie, w którym wszyscy się śpieszą, mnie także dopada pośpiech. A Ciebie nie ma w mym pośpiechu. Ty czekasz, aż się zatrzymam. Przestanę gonić za oczekiwaniami swoimi i innych. Zacznę dziękować za dzisiaj, mimo zachwytu nad jutrem. Dziś, gdy głos twój usłyszę, nie zamknę serca swego. Zaakceptuję czas i miejsce. A Ty mi pokażesz niezliczone bogactwa, którymi chcesz mnie obdarzyć teraz. Ukryte skarby dostępne dla tych, którzy Ci ufają. Bo Ty z pewnością wiesz, co czynisz w mym życiu. Świadomy jesteś zamiarów, które powziąłeś co do mnie...
piątek, 28 marca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Przepiękny tekst, odnajduję sie w nim.. Tak! muszę zwolnić i zasmakować w pokoju tego sezonu, który trwa.. Mimo zniecierpliwienia.
Prześlij komentarz