Mój synek właśnie stawia pierwsze kroki. Niepewne i chwiejne, ale i tak jesteśmy z nich dumni. Jeszcze niedawno uczył się stawać przy meblach, podchodził na czworakach do kanapy, wyciągał do niej rączki, podpierał się na nich i wstawał. Kilka razy się przewrócił, ale dzięki temu nauczył się jak bezpiecznie upadać. Teraz kiedy stoi i nagle straci równowage to nie przewraca się do przodu, ale szybko siada na pupe. Wiem, że te błędy były mu potrzebne i zaczynam myśleć o swoich...
Kilka dni temu dostałam słonecznika. Był piękny i bardzo mnie cieszył. Kiedyś wymyśliłam sobie, że Pan Bóg stworzył słoneczniki bo chciał aby na ziemi były kwiaty, które są jak Jego uśmiech. Ilekroć patrzę na nie lub je dostaję wiem, że niebo uśmiecha się do mnie i ja też się uśmiecham. Dostałam go, ale on nie był przeznaczony dla mnie. Kilka minut później usłyszałam jak Pan Bóg mówi mi w sercu, żebym oddala go dziewczynie, która właśnie wyłoniła się zza zakrętu. Chciałabym napisać, że bez wahania poszłam w jej kierunku i oddałam słonecznika. Chciałabym napisać, że jeden Bóg wie co dla tej dziewczyny znaczyło nagle otrzymać za darmo słonecznika. Jednak tak się nie stało. Tym razem uwierzyłam diabłu, który wmówił mi, że to nie Pan Bóg do mnie powiedział. Zagłuszyłam cichy szept i wróciłam do domu aby nacieszyć się słonecznikiem. Jednak słonecznik po kilku godzinach nagle zwiędł i usechł. Patrzyłam na jego pomarszczone liście i dotarło do mnie dlaczego uszło z niego życie. On nie był dla mnie. Tego samego dnia mój mąż trzymał w swoich dłoniach moją mokrą od łez twarz i mówił do mnie: "Wybacz sobie". Wybaczyłam i zaufałam, że Bóg kolejny raz wyprowadzi dobro z mego błędu. Nauczy mnie natychmiast reagować na swój głos.
Uczę się. Ciągle się uczę. I znowu sie uczę. Chociaż mogłabym w tym miejscu opisać wiele zwycięstw, jednak bardziej pragnęłam podzielić się porażką. Bo porażki nie są od tego by sie ich wstydzić, aby schować do szafy i nie wspominac więcej. Kazda porazka jest szansą dla mnie, bo dzięki niej mogę stać się kimś lepszym. Nie lubię popełniać błędów, ale gdybym ich nie popełniała prawdopodobnie byłabym dumna niczym paw i daleka od Bożego serca. A tak przynajmniej wiem kim jestem i nie myslę o sobie więcej niż Bóg mysli o mnie. Kiedyś pomodliłam się tą odważna modlitwą, aby Bóg zatrzymał mnie w miejscu uniżenia i On to czyni między innymi pozwalając mi popełniać błędy.
Miałam sen kilka lat temu. Biegłam w nim pod górę a droga była stroma i ciężka do pokonania. Jednak dałam rade i dobiegłam do końca. Na szczycie czekał na mnie anioł, który gdy tylko mnie zobaczył z troską przemówił do mnie: "Asia, ale widzisz w tym wyścigu nie chodzi o to, by biec pod górę, lecz żeby biec w dół...". Uścisnęłam jego dłoń, podziękowałam za słowo i natychmiast zaczełam biec w dół. Wydawało mi się, że się uśmięchnął, może nawet pomachał.
Ten sen był niczym balsam na moje serce. Zrozumiałam, że moje błędy nie są problemem. Jeśli tylko będę mieć właściwe serce, które nie będzie się bać unizenia, Pan Bóg skieruje mnie w odpowiednim momencie na właściwą drogę. Drogę uniżenia. Bo On pokornym łaskę daje, a pysznym się sprzeciwia.
poniedziałek, 13 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz