Nie
było mnie tu długo. ALE na swoje usprawiedliwienie mam to, że w innych
miejscach też mnie nie ma od jakiegoś czasu. Powód? Zupełnie trywialny. Jestem
w ciążyJ A ciąże w moim wydaniu jak do tej pory powalają mnie całkiem na płasko.
Jestem powalona, ale nie zwyciężonaJ Muszę leżeć
choć wolno mi przekręcać się z boczku na boczek. Zupełnie jak EzechielJ Tyle że on
prorokował tym coś do Izraela. A ja po prostu leżę. Prorokuję życie nad moim
kolejnym smykiemJ który ma się urodzić za 2 miesiące. Jego poczęcie to istny cud, jak
zresztą wiele innych rzeczy w naszym życiuJ, bo zanim
pojawił się w moim łonie oboje z mężem przeszliśmy przez niespodziewane i
trudne operacje, które dały niektórym lekarzom powody do tego by powiedzieć, że
poczęcie kolejnego dziecka raczej nie będzie możliwe. Ale Pan Bóg może wszystko.
Doświadczyłam wiele razy, że na słowo: „niemożliwe” Tatuś Niebieski reaguje z
ogromną radością. To słowo zdaje się poruszać Jego wnętrzności i przyciąga
natychmiast Jego uwagę. On czeka aż uczynimy Go Panem niemożliwego, po to by zmienić
to w możliwe. Więc uczynił dla nas kolejny cud. Ten cud żyje teraz we mnie,
rusza się i kopie niemiłosiernieJ A ja leżę.
Leżę
sobie i dochodzę do różnych wniosków. Pierwszy mój wniosek jest taki, że skoro
Pan Bóg stworzył pewne warzywa i owoce w taki sposób, że ich jakość i dojrzałość
oraz soczystość i smak zależą w dużej mierze od długości czasu wegetacji, jakiemu
są poddawane to z pewnością moje leżenie i moja wegetacja też ma swój sensJ Ja wiem,
że tym, którzy nigdy nie doświadczyli takiego położenia na 9 miesięcy w łóżku
to wniosek powyższy może się zdawać oczywisty. Ale spróbujcie się położyć
choćby na dzień, nic nie robić, nie wychodzić z domu, mając nad sobą zakaz
sprzątania lub służenia innym w jakikolwiek sposób, nie mogąc czytać z powodu otępienia lekami i mając jedynie perspektywę:
toaleta i z powrotem. A potem wyobraźcie sobie, że leżycie tak tydzień, miesiąc i większość roku...niefajne co? Uwierzcie, że dojść do wniosku, że to wszystko nie ma sensu jest łatwo.
Drugi mój wniosek jest taki, że takie czasy jak ten, to ciąg dalszy uczenia mnie polegania tylko na Panu Bogu a z drugiej strony pokazuje mi, jak bardzo jestem zależna od ciała Chrystusa. Gdyby nie ciało Chrystusa mój starszy synek nie mógłby wyjść codziennie na dwór. Gdyby nie ci, kochający nas ludzie, często nie mielibyśmy obiadu, dom tonąłby w bródzie ...i mogłabym tak wyliczać. Myślę, że kiedyś zrozumiem dlaczego potrzebowałam tak dobrze pojąć te lekcje i dlaczego wielokrotnie musiałam doświadczyć takich sytuacji. Wydawało mi się, że moje siedzenie na wózku przez dwa miesiące po operacji obu nóg nauczyło mnie dużo w tym temacie, ale jak widać wiele jeszcze przede mną.
Trzeci mój wniosek jest taki, że jeśli Pan Bóg odkłada nas na półkę na jakiś czas to nie po to, byśmy chcieli jedynie przetrwać ten czas. Może to zabrzmi dziwnie, ale ja próbuję żyć na maxa w tym czasie. Na maxa płakać i na maxa się śmiać. Na maxa wołać do Tatusia w niebie. Słyszeć Jego odpowiedzi. A kiedy ból przychodzi, na maxa wtulam się w Tatę i śpię godzinami w Jego ramionach. Życie jest w NIM. Tylko w Nim. I to jest chyba największy dar tego czasu. Godzinami i całymi dniami mogę rozmawiać z Tatusiem. Jestem ja i On. Mój obrońca. Mój przyjaciel. Mój nauczyciel. Mój stworzyciel. Tata.
Ps. pozdrawiam wszystkie mamy, które leżały w ciąży. Jesteście bohaterkami:)